Wojna na patche

Niedługo po premierze tekstu pt. „FIFA Manager 09 okiem fana(tyka) Football Managera.” zrodził się w mojej głowie pomysł na kolejny artykuł z tej serii. Ponieważ recenzja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem i długo okupowała pozycje lidera w najchętniej czytanych na naszej www, zdecydowałem się pójść za ciosem. Temat recenzji i porównań nie został wyczerpany, więc postanowiłem kontynuować tą tematykę. Od tamtej premiery minęło kilka miesięcy, a ja ciągle odsuwałem rozpoczęcie prac na później. Przez ten czas pomysł ewoluował w mojej głowie i tak dziś chciałem zaprezentować wam „Wojnę na patche”. Życzę miłej lektury.

Na rynku managerów piłkarskich od lat liczą się tylko dwa tytułu. Mowa oczywiście o FIFA Manager z EA oraz FM od SI. Mimo, że każdego roku obie firmy, chcą dostarczyć nam, graczom, coraz lepszy produkt to do ideału ciągle bardzo daleko. Każda kolejna wersja niesie ze sobą, niekoniecznie miłe (i raczej nie planowane), „niespodzianki”. Przy okazji każdej nowej odsłony producenci walczą o każdego gracza. Próbują przekonać, że to właśnie ich produkt jest lepszy i to ich dzieło jest godne uwagi. Lecz nie zawsze wszystko wychodzi zgodnie z planem….

Runda pierwsza – Badanie terenu.
Wersja demonstracyjna, znana wszystkim jako demo jest bardzo ważnym elementem całego procesu (na potrzeby tego tekstu nazwijmy go) produkcyjno-marketingowego. „Okrojona” wersja gra spełnia kilka bardzo ważnych funkcji. Przede wszystkim ma zareklamować grę. Potencjalny klient ma zwykle kolo 2-3 tygodni na przekonanie się czy produkt jest warty wędrówki do sklepu i wydania swoich zaskórniaków. O tym jak ważna jest to funkcja przekonaliśmy się podczas wersji demonstracyjnej Football Managera 2009. SI zrobiło coś, o czym nigdy wcześniej nie słyszałem, czyli wydało patch do dema! To był sygnał dla potencjalnych klientów mówiący: „Wiemy że są błędy, ale już nad tym pracujemy” Kolejną funkcją dema jest oczywiście umożliwienie graczom przetestowanie swojego sprzętu. Wielu z nas, graczy, wciąż z niepokojem patrzy na rosnące wymagania sprzętowe kolejnych produkcji. Zadajemy sobie wtedy wiele pytań. „Czy pójdzie mi?”, „Czy czasami nie musze dokupić jeszcze z giga ramu?”, „Czy będzie chodziło płynnie?”. Odpowiedzią od wydawcy jest właśnie demo. Pogramy sobie za darmo i już wiemy czy warto wydać około 100zł na gierkę, a czy czasami nie musimy się liczyć z dodatkowymi wydatkami na modyfikacje sprzętu. Pozostała chyba jeszcze jedna funkcja do omówienia. Wersja demonstracyjna umożliwia graczom wyłapanie błędów, a programistom daje to cenne uwagi jeszcze przed premierą gry. Napisałem już co w tej kwestii zrobiło SI, a co z jej wielkim rywalem? Niestety totalna klapa. Demo FifaM najpierw się pojawiło, ale bardzo szybko znikło. Obiło mi się o uszy, że najlepsze to ono nie było. Od EA ciężko było wydobyć konkretne informacje na ten temat. Gdy wydawało się, że dema już nie będzie, 2 tygodnie po premierze gry zostało ono udostępnione. Później się nie dało? Przez takie rzeczy przegrywa się wojny panowie!

Runda druga – ruszamy do boju!
Gdy demo już na dobre zagości na komputerach graczy (a na części z nich już zostało wyrzucone do kosza), gdy cała machina marketingowa powoli zbliża się do finału oczekujemy na premierę. Wersja demo często przynosi wiele emocji. Pojawiają się pierwsze listy błędów bardziej lub mniej poważnych. Co gorsza pada w końcu podstawowe pytanie na rynku managerów. Nie czy będzie patch, ale kiedy…. Niestety gracze już przywykli do tego, że podstawowa gra, bez patcha jest praktycznie niegrywalna. Wraz z listami błędów pojawiają się odpowiedzi wydawców. Często zapowiedzi patcha nr 1. Coraz częściej dostajemy go już w okolicach premiery gry. Z jednej strony cieszy fakt, że programiści tak szybko reagują, z drugiej pada pytanie czy nie można było wydać gry z miesiąc później?
Zaraz po premierze gry, gdy zajrzymy na forum tematyczne, to najczęściej używanym słowem jest „bug” – napisanym na wszystkie możliwe sposoby. Siedzę na scenie managerów od lat. Z forami o fifam jestem związany praktycznie od początku i rok w rok, zawsze największym i najbardziej rozbudowanym tematem jest ten z błędami… Chciałbym doczekać czasów, gdy tak nie będzie. Pierwszy patch często eliminuje te najbardziej denerwujące błędy. Po wgraniu łatki Ci najbardziej zagorzali fani zaczynają na dobre swą rozgrywkę. Jednak to zwykle nie koniec problemów. Fani managerów przywykli już, że patch nr 1 ma umożliwić rozgrywkę do czasu wydania patcha nr 2… Niestety dopiero po kilku miesiącach od premiery możemy mówić o w pełni grywanym tytule. Dlatego ja, a myślę że osób robiących tak samo jest więcej, gram troszkę innym system (kalendarzowym). Do wydania patcha nr 2 ciągle cieszę się w pełni grywalną wersją z roku wcześniejszego. Umożliwia mi to kontynuowanie swojej długiej kariery oraz oszczędza wielu nerwów. Co roku też obiecuje, że nie kupie gry w pre-orderze, skoro i tak zaczynam w nią grać koło grudnia, ale zwykle na obietnicach się kończy.

Runda trzecia – zbieranie rannych i przegrupowanie sil.
Przełom roku kalendarzowego to dość ciekawy okres na rynku managerów. W świecie rzeczywistym zaczyna się okienko transferowe i część graczy chciałoby mieć „aktualne” składy. Często też jest to okres, w którym wydawcy są po patchu nr 2 i zbierają informacje z frontu. Gracze cieszą się już w pełni swoją ukochaną grą, a sygnały o nowych błędach pojawiają się coraz rzadziej. Często też, są to wieści od osób, bardzo przewrażliwionych, szukających dziury w całym. Ostatnio zauważyłem, że o wielu błędach dowiaduje się ze stron internetowych, a nie z samej rozgrywki. Wiem, że każdy z Was chciałby gry idealnej, ale na to poczekamy sobie jeszcze kilka(naście/dziesiąt/set) lat 😉 Na początku roku kalendarzowego, programiści pracują sobie spokojnie nad aktualizacją bazy danych, która zwykle pojawia się w lutym. Wtedy też zapada decyzja czy gra wymaga kolejnej poprawki. Niestety coraz częściej nie możemy się obejść bez patcha nr 3. Niestety zamiast być lepiej, to z roku na rok jest gorzej. Cieszyć może jednak to, że zwykle trzecia poprawka nie jest aż tak istotna, jak dwie pierwsze.

Runda czwarta – pospolite ruszenie.
Licencje, ach licencje… W grach piłkarskich producenci muszą się zmagać z prawami do wizerunku klubu, piłkarzy. W tym aspekcie od lat króluje oczywiście dziecko EA. Kanadyjska firma ma o wiele więcej wykupionych licencji, dzięki czemu dużo więcej klubów czy zawodników jest odwzorowanych „graficznie”. Jednak gdzie diabeł nie może to.. a przepraszam to nie ta bajka. Gdzie producent nie może, tam patchmaker dotrze. Patchmakarzy – grupa najbardziej lubiana i szanowana na scenach gier komputerowych. Oni nie przejmują się prawami do wizerunku. Tworzą herby, twarze, stadiony, bandy reklamowe i wiele, wiele innych. Gdyby nie patchmakerzy, gry nie byłyby tak bogate. Dużo lepiej się nam gra, gdy oglądając mecz w FifaM obserwując zawodników Wisły widzimy ich prawdziwe stroje lub gdy gramy w FMa Arsenalem w tabeli ligi angielskiej mamy oryginalne loga. Chłopaki (a jeżeli są też tam dziewczyny to bardzo przepraszam) odwalają czarną robotę za producentów. Szkoda, że nie mają od nich takiego wsparcia na jakie zasłużyli. Przecież te wszystkie mega, super czy inne giga patche wydawane przez kolejne grupy zapaleńców sprawiają, że mamy na nowo chęć zasiąść przed ekranem komputera i odpalić ukochanego managera. Jestem związany ze sceną FIFA Managera, ale od 3 lat gram tylko w jeden tytuł, tytuł konkurencyjny. Jednak widząc co wyprawiają chłopaki ze sceny fifam wiem, że właśnie dla ich kolejnego Polish Giga Patcha spróbuje na nowo przekonać się do dzieła EA. To dzięki pracy tureckich sympatyków FMa jeszcze nie znudziła mi się ostatnia wersja gry. Jestem przekonany, że nie tylko ja mam podobne odczucia.

Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta?
Wydaje się, że na rynku managerów od lat liczą się tylko dwa tytuły. Football i FIFA Manager. W tym roku jednak po 2 latach przerwy pojawił się na nowo słynny CM. Wielu zapowiadało powrót króla, ale tak naprawdę poza tytułem nic nie łączy tej gry ze słynnym Championship Manager 2001/2002. Wydawcy CMa zapowiadali wiele. Już niedługo premiera ich gry. Jej największym atutem jest fakt, że ukaże się ponad miesiąc przed innymi. Gra ma kilka ciekawych rozwiązań i jest to na pewno godne uwagi, ale poza tym nie zachwyca. Demo nie przyciągnęło mnie na dłużej, ale ja osobiście nie przepadam za wersjami demonstracyjnymi managerów. Czy kupie najnowszego CMa? Nie wiem. Jeszcze przed wyjściem dema poważnie się nad tym zastanawiałem, ale teraz chyba poczekam na dwa największe tytuły, które na pewno zagoszczą na mojej półce oraz dysku twardym.

Runda piąta – nadciągają posiłki.
Do tego akapitu można by włączyć kilka aspektów. Większość z nich jednak została już wymieniona. Mowa oczywiście o dodatkach wydawanych przez samych graczy oraz o aktualizacjach oficjalnych. Ale czy to wszystko na co mogą liczyć gracze? Czy to jedyne wsparcie wysyłane na pole bitwy przez producentów? Nie! EA Sports przy jednej ze swoich wersji wydało swój dodatek do gry. FIFA Manager Extra Time (chyba tak się on zwał), twórcy CMa zapowiadają ciekawe rozwiązania związane z aktualizacją rozgrywki, zależnie od wyników w realnym świecie. Jak to wyjdzie nikt nie wie. Ale wielu spróbuje, od tak z czystej ciekawości. Co na to panowie z SI? Autorzy Football Managera mają jedną znaczącą przewagę. Swój własny poligon doświadczalny, znany na rynku jako Football Manager Live. Nie mogę wyjść z podziwu nad pomysłowością panów z SI. Nie dość że zdobyli rzeszę testerów silnika meczowego, to jeszcze te osoby, same płacą za możliwość wyłapywania błędów. Wiele rozwiązań dotyczących rozgrywki jest najpierw wprowadzana w FML a dopiero później trafia do wersji pudełkowej. Znacznie to zredukuje ilość błędów.

Runda szósta – licznie strat i przygotowania do kolejnej bitwy.
Gdy gracze ciągle ekscytują się rozgrywką w swojego managera, producenci już myślą nad wersją opatrzoną nowym numerkiem. Każda uwaga graczy jest na wagę złota. W końcu to dla nas gra jest robiona. Czasami padają zdania, że producenci nie liczą się z naszym zdaniem. Nie zgadzam się z tym, często jednak uwagi sympatyków nie mogą zostać wprowadzone już w kolejnej wersji gry. Koniec sezonu to też często okres podsumowań. Producenci zbierają dane i sprawdzają, które aspekty gry przyjęły się, które należy poprawić, a które lepiej wyrzucić od razu. Wraz z całą to wiedzą zbierają siły i przygotowują się do kolejnej wielkiej bitwy. Kto na tym wygrywa? Ciężko powiedzieć. Ale wg mnie my gracze jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji. Co roku jesteśmy świadkami wojny, która w ostatecznym rozrachunku dostarcza nam coraz lepszy produkt. Producenci wiedzą, że jeżeli nie będą doskonalić swojej gry, to wypadną z rynku. Managery miały, mają i pewnie długo będą mieć błędy. Cała sztuka w tym, by w miarę szybko i sprawnie te błędy eliminować, bo gracz zniecierpliwiony może zerknąć w kierunku innych tytułów.